sobota, 18 lipca 2009

Podsumowanie

A teraz przyszedł czas na refleksje i podsumowanie.

1. Zimą w Argentynie i Chile w zależności od części kraju może być naprawdę zimno. W Brazylii chyba raczej OK.
2. Brazylia i Chile droższe od Polski tak z 20-30%. Argentyna tańsza od 10 do 30%. Tak na moje zdrowe oko. Osąd bazuję na cenach noclegów, produktów spożywczych w sklepach, cenach posiłków, piwa, wina, pamiątek.
3. Na lotnisku międzynarodowym w Buenos Aires nie wymieniajcie pieniędzy w Global Exchange. Kurs mają bardzo niski. Wystarczy wyjść po odprawie paszportowej i odebraniu bagażu i poszukać Banco de Argentina. Kurs normalny.
4. Jeśli lubicie przyrodę to Chile jest pod tym kątem stworzone. Tak samo nie pomijajcie na trasie Iguazu !
5. Najlepsze jedzenie jak dla mnie w Argentynie i ich boskie steki.
6. Kartami praktycznie wszędzie można zapłacić w Sao Paulo, troszkę gorzej w Chile i Argentynie, ale w ich stolicach nie ma raczej problemu.

Dzień 30 - ostatni w Buenos

Piszę ten wpis z opóźnieniem, ale do południa skoczyliśmy pozwiedzać piękny budynek Edificio de Aguas Argentinas. Niestety muzeum w środku było zamknięte. Nie wiem czy z powodu grypy czy może ze względu na zimę. Zobaczyliśmy tylko to co pozostało w biurach. Bo duża część budynku to jakieś biuro miejskie czy urząd. No nic, zdarza się. Potem obejrzeliśmy Jardin Botanico i Jardin Japones w Palermo. I metrem udaliśmy się w stronę San Telmo. 2 przecznice od hotelu zjedliśmy obiad. Ja zamówiłem lomo i piwko. Ostatnia super wołowinka w BA :-(.

Potem w taksóweczkę i za 100 pesos na lotnisko. I żegnaj boskie Buenos. See ya later!

poniedziałek, 13 lipca 2009

Dzień 29 - dalsze zwiedzanie Buenos

Dziś pochodziłem po centrum i Monserat. Chciałem zobaczyć m.in. Teatr Colon ale niestety był w renowacji i kompletnie zamknięty. Pooglądałem inne zabytki. Dziś znów przeszedłem kilka kilometrów (bardzo dobrze dla kondycji i spalania nadmiaru tłuszczu.). Ale z drugiej strony te ich olbrzymie steki...

niedziela, 12 lipca 2009

Dzień 28 - Buenois Aires w stylu gauchos

Dziś zwiedziłem obszar San Telmo oraz trochę centrum. Na koniec pojechałem zobaczyć Feria de Mataderos.

Ale od początku. W San Telmo w niedzielę na Plaza Dorrego targ staroci czy też pchli targ. Sprzedają tam różne starocie zaczynając od starych syfonów szklanych za 50 pesos aż do starej biżuterii i mebli. Co ciekawe udało mi się zidentyfikować 2 zł przedwojenne, 1000 marek polskich z 1919 r., parę rubli oraz aparat fotograficzny "Smiena" chyba z lat 40-50. Pokręciłem się tam trochę i potem poszedłem wzdłuż ulicy Defensa do centrum. Na tej ulicy też było trochę sprzedawców miejscowych wyrobów rękodzielniczych i innych turystycznych pierdół. Aczkolwiek jeśli chodzi o wyroby rękodzielnicze to faktycznie widać, że jest to ręczna robota. Czasem było nawet widać jak rzemieślnik robił na miejscu dany wyrób. Np. bombille i calabasse (patrz zdjęcie) służące do picia Yerba Mate (są o połowę tańsze niż w Polsce). Dużo wyrobów ze skóry było widać (portmonetki, paski etc.), ale jakość ich była różna - od bardzo dobrych wyrobów do dość słabych.

W centrum oczywiście standardowo parę fotek przy Pałacu Prezydenckim, Methropolitan Cathedral, budynku władz miejskich etc. Potem wsiadłem w autobusu 126 by obejrzeć Feria de Mataderos. Oprócz standarowych stoisk z wyrobami z różnych regionów Argentyny, ulicznych tańców z muzyką na żywo najciekawszą rzeczą jest tam "Carerra de Sortija" czyli "Wyści Pierścienia". Polega on na tym, źe jeździec w galopie powinien nanizać wiszący na wysokości głowy pierścień na stalowy bolec. najlepeij objrzyjcie sobie zdjęcia w mojej nowej galerii.
A oficjalna strona Ferii tutaj.

Buenos Aires and countryside

sobota, 11 lipca 2009

Dzień 27 - Boskie Buenos

Wczoraj po przyjeździe pochodziłem wieczorkiem po San Telmo i Puerto Madero.
San Telmo to okolica w której mieszkam. Przypomina trochę angielskie, francuzkie i włoskie uliczki - wąskie i malownicze. Mieści się tam sporo galerii sztuk, antykwariatów i sklepów z antykami. Puerto Madero to natomiast odnowione doki. Obecnie jest to malownicze miejsce z dużą ilością restauracji i knajpek.

Rano po śniadaniu wybrałem się na zwiedzanie. Rozpocząłem od La Boca. Ogólnie dojechałem tam autbousem za 1,25 pesos (1,1 zł tylko !). Słynna jest z kolorowych domów i knajpek. Pomimo turystycznego charakteru miejsce mi się spodobało. Byłem tam z 2h, bo robiłem sporo zdjęć i filmowałem. Zaletą tego miejsca jest to, że w niektórych kafekach są małe sceny na ulicy na których profesjonalni tancerze tańczą tango w celu zachęcenia klientów. Oczywiście wszystko na wolnym powietrzu. Więc można sobie pooglądać nie koniecznie idąc na płatny tango show, których tutaj mnóstwo. Zmęczyłem się chodzeniem i prawdę mówiąc zmarzłem też więc skonsumowałem steka i popiłem super kawką na koniec :-).

Buenos Aires City of Tango


Potem pojechałem na Recoletę. Miejsce znane przede wszystkim z cmentarza Recoleta, Muzeum Sztuki i pałacu Glace. Cmentarz naprawdę wyśmienity. Takich grobowców jeszcze nie widziałem. Niektóre to małe kapliczki i świątynie. Oczywiście nic nie przebije kaplicy Scheiblera, ale średnio statystycznie Recoleta bije cmentarz na Ogrodowej. Nie wiem jak Powązki, bo wstyd przyznać, ale nie byłem nigdy pomimo 6 lat spędzonych w Warszawie. Przez przypadek znalazłem gerobowiec rodziny Duarte gdzie pochowana została Evita Peron. Znalazłem także grobowiec... polski. Ufudnowany przez kontrowersyjnego Jana Kobylańskiego gdzie zostali pochowani 3 polscy generałowie brygady. Ciekawy polski akcent. Obok cmentarza znajduje się bazylika Del Pilar gdzie znajdują się relikwie 2 świętych. Zaraz za bazyliką znajduje się centrum kulturalne Recoleta z wystawami sztuki. Akurat w sobotę jak byłem to trafiłem na wystawę z oryginalnymi akcesorami z Gwiezdnych Wojen. Mam zdjęcie z Lordem Vaderem moim bohaterem ;-). Potem pochoszedłem do centrum wzdłuż najszerszej ulicy na świecie Avenida 9 de Julio (czyli 9 lipca). Dotarłem do Obelisku i skręciłem w deptak Lavalle a potem w ulicę Florida. Na końcu doszedłem do Galerii Pacifico czyli domu handlowego. Słynie z malunków na sufitach i ładnej architektury. Potem wróciłem się wzłuż Florida do najbliżej stacji metra i pojechałem do hotelu. Metro tak na marginesie jest także tanie (1,1 pesos czyli 1 zł). Ogólnie wróciłem do hotelu o 21.00 i szczerze mówiąc czułem nogi. Po drodze kupiłem argentyńskie piwo Quilmes wersję stout czyli ciemne piwko :-). Moje ulubione. Stoucik był dobry. Aaaa i co do piwa często w knajpie pytają się czy chcesz litrowe piwo. W sklepie najpowszechniejsze są 1 litrowe butelki. Szczerze mówiąc nie spotkałem pół litrowych. Puszki 0,33 ależ i owszem.

piątek, 10 lipca 2009

Dzień 26 - przelot do BA

Rano w Puerto Iguazu obudziła mnie burza ok 7.30. Lało jak z cebra. Na szczęście potem przestało. Po śniadaniu poszedłem do biura Four Tourist Travel (☎ 422962, 420681), które jako jedyne zawozi i przywozi z lotniska minibusem za rozsądną cenę 15 pesos. W moim hotelu chcieli za ato 60 pesos niewiele taniej niż taksówki. Biuro było 2 przecznice od hotelu ok. 200 m. Więc po co przepłacać skoro za różnicę w cenie mam super argentyńskiego steka ?

Rankiem wybrałem się zobaczyć rzekę (Rio) Iguazu. Rzeka, jak rzeka, ale lepsze to niż siedzenie w hotelu. TYm bardziej, że widziałem uliczki już nie tak turystyczne lecz normalne dla krajowców. Ok. 11.00 znów zaczęło padać więc wróciłem do hotelu i piszę bloga. Za 40 min. powinien podjechać po mnie bus. I ciao Iguazu !

czwartek, 9 lipca 2009

Dzień 25 - Iguazu Falls - strona argentyńska = CZAD !

Wstałem dopiero o 9.0, szybko ogarnąłem się i o 10.00 byłem na dworcu autobusowym. Za 5 pesos przejazd do Parku narodowego po stronie argenytńskiej. Wstęp dla Europejczyków za 60 pesos (54zł). No i ......

PRAWDZIWY CZAD. Co będę pisał. Naprawdę strona argentyńska zapiera dech. 3x więcej do oglądania niż po stronie brazylijskiej. Ogląda się je z każdej strony, z powietrza prawie też, bo są kładki ponad wodospadem. No i po drodze jak się jest uważnym można zobaczyć miejsowe fajne zwierzaki :-). Nakręciłem chyba z 1,5h wideo tylko kto to będzie potem oglądał :-).
Wykupiłem także przejażdżkę na szybkiej łodzi. Zabawa polega na tym, że podpływa się pod wodospad tak blisko, że woda wlewa się do łodzi i wszysycy uczestnicy w sekundę są mokrzy. Ja na szczęśie zmokłem do połowy. Górną część ciała chroniła moja kurtka Fjord Nansen. Naprawdę niezła, bo tona wody chyba mnie zalała. Troszkę wlało mi się w rękaw, ale tylko dlatego, że przytrzymywałem daszek kaputra i niedokładnie zawiązałem sobie rękaw. Kurtka warta była swojej ceny. Najlepsi byli inni. Calutcy mokrzy. Więc jeśli chcecie sobie zafundować taką przjażdżkę zimą to lepeij wziąść ciuchy na zmianę, bo pomimo 20 stopni celcjusza przy pochmurneij pogodzie szybk się nie schnie. Impreza trwała ok. 12 min i kosztowała 75 pesos czyli coś z 65 zł. Ale warto było.
Ogólnie wniosek taki, że naprawdę warto zobaczyć stronę argnetyńską. Oraz brazylijską of course.

Link do nowego albumu poniżej
Iguazu Falls Argentina