Dzień 3 i 4 - Capuava
Ogólnie 2 spędziłem w wirze pracy. Spotkania przez 7h na okrągło.
Nawet nie mam szans zobaczyć cokolwiek. Głównie ze względu na to, że Santo Andre nie jest jakimś specjalnym miejscem dla turystów. Aczkolwiek jest to przedmieście Sao Paulo i to całkiem niezłe. Z wieżowcami 20 piętrowymi etc. Niczego sobie.
Dziś tzn. w środę wszliśmy sobie na kolację do knajpy z portugalskim żarciem i oczywiście z monitorami TV. Akurat okazało się, że był mecz między Brazylią a Urugwajem. Było paru fanów. Mecz nie szczególny, ale kibice przeżywali.
Kolacja była fajna spóbowałem trochę typowego żarcia brazylijskiego i portugalskiego. No i co najważniejsze miejscowego drinka. Tak zwanego Carpinhija. Pierwotnie ten drink był robiony z miejscowym mocnym alkoholem z dużą ilością limonki i cukru. Ale też robi się tego drinka z innymi owocami oraz z czystą wódką. Generalnie drink jest OK. Żartowali, że jak się walnie 8 drinków to do pracy przychodzi się o 2 po południu. Drink drinkiem, ale faktyczni muszę przyznać, że czuję się w nim moc. Tak z 20% alkoholu może i więcej.
Co do samego jedzenia na kolację zjedliśmy coś ala rybę z ruszty z mieskiem i kiełbaską. No i jakiś zapiekany ser. Ogólnie jedzonko OK. Typowe brazylijskie jedzenie jest to ryż z fasolą plus róznego typu sałatki. Sałatki prawie jak w Polsce - marchewka, jakaś miejscowa sałata, buraczki (sic !) itd.
Aczkolwiek na śniadaniu w hotelu do wyboru oczywiście świeże ananasy, arbuzy, melon no i papaja. Papaja nie jest popularna w Polsce, ale muszę przyznać jest OK. Na śniadaniu w hotelu zauważyłem, że wystawiona jest guarana w proszku ! Pewnie sypiesz sobie łyżeczkę, zalewasz wodą i już ;-) Taka miejscowa kawa. A co do kawy to prawie piją ją tak samo jak we Włoszech. Małe shoty espresso z wodą. Kawa jest OK !
Co do ludzi to są przyjaźni i otwarci. Zauważyłem, że lubią się klepać po ramionach. No i nie formalnie jak się witają lub żegnają mówią "ciao" - jak we Włoszech. Really nice :-) !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz